Jeśli chodzi o budowanie na osiągnięciach. Cóż, to złożona sprawa. Tu też trzeba zachować zdrowy dystans i bardziej się nimi inspirować. Widzieć dużą wartość w ponadczasowych wartościach, w historii, w tym, że jesteśmy po prostu fajną wspólnotą.
To trochę tak, jak z budowaniem poczucia własnej wartości. Gdy już jesteśmy dojrzali, nie potrzebujemy bardzo mocno sukcesów, bo wiemy kim jesteśmy i na co nas stać. Niemniej na początku szukanie w osiągnięciach swojej wartości i udowodnianie jej przed sobą właśnie w taki sposób nie jest złe sądzę.
Reasumując: najpierw budowanie na osiągnięciach, możliwie mocne staranie się żeby wypracować dużo dobra i sukcesu, a potem (albo – w trakcie!) szukanie innych, bardziej ponad czasowych rzeczy:-)
Pozdrawiam;-)
Jeśli chodzi o to jak pozbyć się nawyków oceniania i porównywania – ja bym troszkę skomplikował temat. Nie zawsze porównywanie się do kogoś innego jest złe! Wszak na wolnym rynku konkurencja, która jest czynnikiem pro-rozwojowym, polega właśnie na ciągłym porównywaniu się. Oczywiście nie chodzi mi o to, żeby ciągle zerkać na to, co inni robią i czy lepiej ode mnie, ale sądzę że to warte zauważenia.
Sądzę, że najbardziej istotne jest to co zrobimy z tym porównywaniem i po co nam to. Tu sprawa jest prosta – jeśli wypływa z tego jakaś konstruktywna opinia, a w efekcie działanie to super! Kiedy patrzymy na największe gospodarki i analizujemy co robiły/robią, żeby się rozwijać, a potem chcemy jakąś esencję mądrze zastosować u siebie, to czemu nie? Byle nie popadać w skrajność. „Jezu żyję w zaściankowej dziurze, nie to co Ci Francuzi!”, albo w drugą skrajność.
Także ja bym taki mechanizm zastosował – przede wszystkim robić swoje. Rozwijać swoje pasje z myślą, że pomoże to też innym. Im większą obiektywnie i subiektywnie wartość będziemy sami budować, tym większe też będzie poczucie tej wartości. Jeśli chcemy, to można podpatrzeć w innych krajach jak coś robią, why not? Ale pamiętajmy, że żyjemy tu i tu jest nasze miejsce;-)
Dzięki za ten komentarz, raz jeszcze!