Nie tak dawno przed wyborami Andrzej Stankiewicz napisał artykuł pt. „Eurowybory – wojna o prawie wszystko”. Przekonywał on swoich czytelników, że wybory europejskie w 2019 są decydującym punktem. Nie on jeden – podobne głosy pojawiały się z wielu źródeł. Tymczasem jeśli wybory coś pokazały, to że – patrząc z większego dystansu – nic się nie zmieni.
Materiały takie jak ten mogą powstać, ponieważ Blog Republikański to oddolne, niezależne medium. Odwiedź Sklep Republikański i wesprzyj budowę naszego wartościowego miejsca w Internecie.
Wygrał PiS? Przegrała PO? Spójrzmy z dystansu.
Wyniki eurowyborów dają silną przewagę PiS. Tym większy to sukces, że wybory europejskie zawsze były dla partii Jarosława Kaczyńskiego trudniejsze. O czym to świadczy? Jedno wyjaśnienie to oczywiście sukces polityki socjalnej rządu. Przedstawiciele partii rządzącej coraz więcej obiecują i coraz więcej rozdają, co wielu się podoba. Poza tym całkiem pomocna okazała się powódź, podczas której bardzo solidnie mógł się zaprezentować Premier Mateusz Morawiecki.
Wielu komentatorów sceny politycznej zwraca uwagę, że za rezultatem wyborów stoi kompletna miałkość opozycji totalnej (PO + reszta partii „para-lewicowych”). O ile Prawo i Sprawiedliwość kojarzy się obecnie z polityką socjalną, o tyle ich główni oponenci nie mają absolutnie żadnych flagowych pomysłów – reagują jedynie doraźnie na to, co zrobią podwładni Prezesa Kaczyńskiego. Co więcej – coraz bliżej im do skrajnie antyklerykalnych głosów, co dodatkowo nie zachęca konserwatystów, którzy nie zgadzają się na szalone rozdawnictwo pieniędzy.
Z mojego punktu widzenia sprawa ma się kompletnie inaczej. Aby to jednak zrozumieć, musimy się nieco „oddalić”. Analizowanie polityki często przypomina spoglądanie na mozaikę złożoną z wielu malutkich kamyczków. Jeśli patrzymy z bliska, skupiamy się na mało istotnych różnicach między nimi. Dopiero oddalenie się pozwala zobaczyć i ocenić całą kompozycję.
Jeśli – analizując obecną politykę – spojrzymy z oddali, zauważymy jedną rzecz.
Beton partyjny ma się dobrze.
I jest to jedyny istotny, duży wniosek. Zastanówmy się przez chwilę, jak bardzo podobne są do siebie obie duże partie w fundamentalnych sprawach. Wymieniam jedynie z głowy, bez szczególnej metodologii porównawczej.
- Obie partie wzbraniają się przed poważną reformą systemu emerytalnego. Tymczasem to coraz bardziej kosztowna sprawa. Co gorsza – ciągnie na sam dół cały system państwowy. Emerytury będziemy mieli coraz niższe, pieniędzy wpadających do ZUS coraz mniej, a koszt obsługi stale ogromny. Jeśli nie pomyślimy już teraz jaką inną filozofię zastosować, za jakiś czas Rząd będzie zmuszony do bardzo bolesnych zmian. Można tego bólu jeszcze uniknąć! Trzeba jednak dojrzałej debaty ekspertów, poważnego podejścia i chęci dialogu. Takiego podejścia nie ma ani PO ani PiS – beton partyjny jest przeciwny.
- Obie partie są przeciwnikami demokracji. Chociaż w teorii ich wybieramy, to starannie pielęgnują one stan, w którym obywatele mają naprawdę skromny udział we decydowaniu. Żadna z opcji nie kwapi się do wprowadzenia obligatoryjnego dla władz, bezprogowego referendum. W obecnym stanie teoretycznie możemy zorganizować taki dzień wyboru w tej czy innej kwestii. W rzeczywistości jednak ma on moc zbliżoną do sondy na Facebooku. Aby referendum było „ważne” musiałoby wziąć w nim udział ponad 50% osób (zaporowy próg), a nawet wtedy władze nie mają obowiązku wyniku referendum uwzględnić! Co więcej w kwestiach demokracji – bo niektórzy nie wiedzą. Jeśli powstaje nowa partia, to jej twórcy właściwie nie mają żadnych możliwości przekazywania większych darowizn. Po prostu na konto partii nie mogą iść większe prywatne pieniądze! Jednocześnie jednak największe partie otrzymują wiele milionów złotych z naszych pieniędzy (z podatków) – w 2016 r. PiS 18 mln. PO 16 mln. Zmniejsza to możliwość działania niemal do 0. Duże partie mają monopol i silną pozycję, a małe są blokowane – taki system to zaprzeczenie demokracji. I twardo stoją za nim zarówno PO jak i PiS – cały beton partyjny.
- Obie partie nie są pro-rynkowe. Podnoszenie podatków, komplikowanie prawa, ciągłe kombinacje co zrobić, aby więcej wycisnąć pieniędzy. Do tego nieprzewidywalne, zmienne prawo i wspieranie zagranicznych podmiotów. To sa właśnie standardy obu stronnictw. Choć współcześnie wieszamy psy za to na Prawie i Sprawiedliwości (słusznie), to wykazujemy się krótką pamięcią. PO podnosiło olbrzymią ilość podatków, odpowiadało za skandaliczne metody związane z kontrolami skarbowymi (zmiana interpretacji i naliczanie podatków na 5 lat wstecz wraz z odsetkami).
- Obie partie utrzymują bylejakość polskiego państwa. Choć PO robiło się na „nowoczesnych europejczyków”, a PiS na tych, co „przywracają powagę państwu”, żadne z nich nie realizuje swoich zapewnień. Cały czas mamy dysfunkcyjny system kanclersko-prezydencki, w którym premier jest realnym przywódcą (choć nie jest wybierany w wyborach przez przedstawicieli, nie jest też potraktowany należycie przez prawo jako „najważniejszy”), ale Prezydent ma na tyle dużo do powiedzenia, że może „wkładać kij w szprychy”. Co więcej, cały czas traktujemy w skandaliczny sposób fundament państwa, czyli nasze służby. Policja, wojsko, wywiad i kontrwywiad to organizacje, do funkcjonowania których powinniśmy przyłożyć się z najwyższą uwagą. Tymczasem betonowi partyjnemu wystarczy, że są i „jakoś funkcjonują”. Tu pozytywnym wyjątkiem jest budowa Wojsk Obrony Terytorialnej, które sa przeprowadzone z bardziej solidną filozofią. Nie są to jednak wojska regularne ani specjalne – jest to formacja dodatkowa.
- Żadna z partii nie chce, aby Polacy mogli zarabiać sami na siebie. Choć jako republikanin rozumiem pewne szczególne formy socjalu, podstawą cały czas powinno być zapewnianie swojego bytu pracą. I szczególnie na początku państwo nie powinno obywatelowi w tym przeszkadzać. Choć to oczywiście dość złożona sprawa, prostym mechanizmem zwiększającym możliwości dbania o swój dobrobyt jest wysoka kwota wolna od podatku dochodowego. W tej kadencji klub Kukiz’15 złożył wniosek o kwotę wolną na poziomie 30 000 zł. Kwota nie jest przypadkowa, bowiem taką właśnie mają… parlamentarzyści. Zwykli Polacy jednak nieprzerwanie od kilkunastu lat mają już kwotę wolną na poziomie nieco ponad 3000 zł. Propozycja została odrzucona.
Wszystkie powyższe punkty to sprawy bardzo poważne. Co gorsza – sprawy łączące PO i PiS. Aby pokazać skalę poparcia dla tego stylu prowadzenia polityki, zamieszczam poniżej wykres z wynikami wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Oczywiście, żeby nie zostawić wrażenia, że jestem ślepy – dostrzegam różnice między PO i PiS. Są one jednak niczym w porównaniu do wyżej wymienionych punktów (ponadto – w ramach każdej dojrzałej formacji są frakcje, które również się od siebie różnią). Co gorsza – są moim zdaniem wydmuszką, która została uformowana na potrzeby wyborów, nie zaś realnymi poglądami przedstawicieli. PO staje się silnie antyklerykalna. PiS z kolei jest częściowo konserwatywny. Mówię „częściowo”, bo prawdziwe symbole polskiego konserwatyzmu – jak Marek Jurek – stoją w zupełnie innym miejscu, a sam PiS nie umie się nawet zdobyć na przegłosowanie ustawy, która wykluczałaby dzieci z zespołem downa z możliwości legalnego przeprowadzenia aborcji.
Są jednak i dobre aspekty – i to nimi chciałbym zakończyć ten artykuł.
Volenti non fit iniuria – chcącemu nie dzieje się krzywda
Dobrym aspektem jest to, że… dzieje się to na nasze własne życzenie. Taka po prostu jest wola ludu, społeczeństwa. Szczególnie teraz, gdy frekwencja w euro-wyborach była olbrzymia. Po prostu akceptujemy taki styl prowadzenia polityki. Skoro więc tak jest, przegrani (a takim właśnie się czuję) powinni w pokorze schylić głowę i ciężko pracować, by przekonać innych. Nie, nie przekonać do swoich partii. Przekonać, do swoich idei – a za nimi niech idą przedstawiciele.
Bo nie można powiedzieć, że nie ma alternatyw. Znakomity program przedstawia ugrupowanie Kukiz’15, które na swojej nowej stronie ogromne połacie witryny poświęca na zaprezentowanie swoich poglądów i programów (dla Polski, samorządu oraz Europy). Ten ruch jest bardzo dobrym miejscem dla wszystkich republikanów o centrowych poglądach. Dla tych, którzy chcą systemu prezydenckiego, ordynacji większościowej oraz prostego prawa i niskich podatków.
Dla tych, którzy są bardziej skrajni w stronę narodową, idealnym miejscem była Konfederacja. Partia złożona m.in. z Korwina-Mikke, Narodowców czy środowisk silnie anty-aborcyjnych (Kaja Godek) mówiła jasne NIE Unii Europejskiej. Choć nie jest to moja bajka, to była wyrazistą alternatywą dla partii pro-unijnych.
Żeby nie było, że zwracam uwagę jedynie na „prawą” część sceny politycznej – dla wszystkich lewicowców silną, socjalistyczną opcją w ostatnich (i nie tylko) wyborach była Partia Razem. I chociaż z nimi już zupełnie mi nie po drodze, to prezentują oni pewną spójną wizję. Przy okazji – parę lat temu ich program podatkowy omawiałem w tym artykule.
Tak więc, jak widać, są różne alternatywy i różne pomysły na Polskę. Jeśli będziemy rozmawiali i edukowali się, z całą pewnością damy radę na przestrzeni wielu lat wypracować coś lepszego, niż tylko obecny Beton Partyjny. Nie mam nawet problemu z potencjalnym duopolem – jeśli dwie obecne w parlamencie partie reprezentowałyby faktycznie różne filozofie oraz byłyby wewnętrznie zdemokratyzowane.
Tymczasem, jak już napisałem, czeka nas ciężka praca. Przede wszystkim każdego nad samym sobą – aby się ciągle dokształcać, analizować i rozmawiać. Potem również nad innymi – bo od nas realnie dziś zależy, w jakiej Polsce będziemy żyć.
Ja nazywam się Marek Czuma, a to jest Blog Republikański
Piszę do Ciebie Prosto z Łodzi
Wszystkie materiały na blogu mogą powstawać dzięki Sklepowi Republikańskiemu. Kupując, wspierasz budowę Społeczeństwa Obywatelskiego.
Zostań na dłużej:
Co do kwoty wolnej – też masz taką kwotę wolną (a nawet większą), jeżeli mowa o dietach ( o których mówisz w przypadku posłów).
Co do partii prawicowych – PFP, jak sam zauważasz, nie jest w stanie ogarnąć swojego programu, ani zebrać podpisów – myślisz że ogarną całe państwo?
Co do partii lewicowych – nie wiem kto traktuje pomysł 70% podatku dochodowego (tak wiem, progresja) jako coś sensownego (patrz Francja i znany rosyjski aktor)
Brakuje w Polsce partii „pomiędzy” (bo nie wiem czy centrum to dobre określenie). Liberalnej społecznie, nie socjalnej, itp – tak jak mówisz – wolnościowej.
Nie dziw się więc, że ludzie głosują na obecne 2 partie. 2 partie to tak na prawdę najbardziej optymalna ich ilość. Z wielu powodów – chociażby kwestii większości, czy działania obecnej ordynacji wyborczej. Głosowanie na małe partyjki (w znaczeniu – osiągające słabe wyniki) nie ma logicznego uzasadnienia – i tak nie wygrają, i tak nic nie zmienią.
Mam kwotę wolną na poziomie 30 000 zł?:-)
W kontekście PFP – oni wystartowali naprawde późno z tym zbieraniem podpisów. Sam wiem jaka to jest robota. Dla małego nowego ugrupowania to kupa roboty – a im zabrakło kilkuset głosów (a łącznie zdobyli ponad 100 000!). Co do programu mam zastrzeżenia, ale sądzę że baza jest bardzo dobra i warto na niej dalej budować, to poważna propozycja.
2 partie mi wystarczą, ale warunek: mają być wewnętrznie zdemokratyzowane i reprezentować różne podejście do ustroju.
Moim docelowym kandydatem będzie umiarkowanie konserwatywna i dość liberalna gospodarczo partia. Nazwałbym ją partią rozsądku.
Masz błąd w swoim rozumowaniu – mała partia nie musi zarzadzać całym aparatem państwowym (gdyby cudem udało się wygrać). Wystarczy, że będzie pożytecznym blokerem dla dużego koalicjanta. Tak jak powiedział Kukiz Kaczyńskiemu na początku obecnej kadencji. Chcesz żebyśmy byli z wwami w koalicji? Ok, ale zagwarantujcie zmianę systemu na prezydencki, zmianę ordynacji wyborczej i wyższa kwotę wolną.
Masz – masz zwolnione z podatku diety (identycznie jak posłowie).
PFP i poważna propozycja – a co w kontekście JDG? (tak, wiem, zawsze można przekształcić w spółkę – ale chodzi o fakt)
Nie wiem co powiedział Kukiz Kaczyńskiemu (chociaż liczę że był to cytat z jego twórczości 😉 ).
Jeżeli jednak mała partia ma być tylko hamulcowym (lub – rzucającym wymagania „z dupy”) to jaki w tym sens?
Kukiz może i ma niektóre sensowne propozycje, ale me też dużo bezsensownych („hej, uchwalmy ustawę że prawo amerykańskie nie działa w Polsce”)
PS. Pole na komentarz nie rozszerza się w poziomie (a mogło by spaść wiersz niżej)
Tylko, że normalny człowiek nie pobiera diety 😀
Co do JDG – to jest najsłabszy punkt tego programu. Nie wiem czy czytałeś/aś mój wywiad z RG, ale poruszam kwestię. I NIESTETY nie spotykam zrozumienia dla moich uwag (a przecież to uwagi konstruktywne). Dlatego przykro mi, że PFP nie osiągnęła sukcesu, ale nie bardzo przykro.
No, może cytat to dużo powiedziane, ale odtwarzane z pamięci słowa;-)
Każdy ma dziwne zagrania, akurat ich ustawa odnośnie 447 jest naprawdę dobrym pomysłem i nie radzę banalizować tego co tam jest w tego typu słowach. Nie to jest jej podstawową ideą.
Ale akurat podałem przykład Kukiza jako przykład właśnie. Chodzi mi o to, że duże partie nie pochodza od aktywnego społeczeństwa, wchodza bardzo w populistyczne tony, nie myślą o sensownej konstrukcji państwa. I tutaj jak najbardziej sensowna jest rola mniejszej inicjatywy, natomiast bardzo obywatelskiej. Inaczej co mamy robić? Albo nic, albo działać wewnątrz niedemokratycznych korporacji zwanych partiami – na ich zasadach. Nie biorę tego.
Pomyślę czy da się coś zrobić;-)
Pobiera – chociaż pewnie w nieco innej wysokości.
Każda delegacja wiąże się z koniecznością wypłacania diety (w przypadku pracodawcy – ale i JDG mają możliwość odliczenia).
W przypadku zagranicznych jest to ok 50 EUR – czyli 2 tygodniowa delegacja (nic nadzwyczajnego przecież) to ok 3000 zł (nieopodatkowane), a dla Szwajcarii to już 4700.
Jedna z łódzkich firm IT regularnie wysyła tak pracowników.
Wiem że ładnie brzmi, że kwota wolna jest niska (A POSŁOWIE TO MAJĄ LEPIEJ) ale rzeczywistość wygląda trochę inaczej 😉
Wywiad czytałem, próbowałem również w innych miejscach dowiedzieć się czegoś więcej – bez skutku.
Niestety, z doświadczenia, jak nie chce o tym mówić to pewnie byłoby to opodatkowane jak „fundusz płac” – i już wiadomo kto sfinansuje takie propozycje.
Twoje uwagi są konstruktywne, jednak stworzyło by to potworka w stylu „podatek przychodowy, ale od dochodu” – czyli wykluczmy wszystkie koszty za wyjątkiem płac.
Odnośnie „ustawy 447” to jest ona dokładnie tym co napisałem. Skąd pomysł żeby w Polskim prawie była ustawa de facto komentująca wewnętrzne prawodawstwo innego kraju? Można się spierać na temat zasadności roszczeń Żydów w USA, jednak ustawa ta (ich wewnętrzna) nie znaczy w Polsce nic.
A znając niektóre zapędy polskiej dyplomacji, czy bardziej ustawodawców, mielibyśmy konflikt z kolejnym znaczącym państwem.
Można zakładać małe partie – i skończą one jak wszystkie przed nimi – wchłonięte przez te większe (no chyba że wciąż wierzysz że Polska Razem / Porozumienie jest nadal osobną partią)
Źle się wyraziłem: przeciętny człowiek z niej nie żyje:-) A dla posłów to jak pensja. Przytłaczająca większość pracowników nie jeździ na żadne delegacje, Ci którzy jeżdżą w grubej większości nie mają tego „w pakiecie codzienności” a najczęściej ci którzy jeżdżą są już pewnego rodzaju specjalistami (jak w IT) – nieźle płatnymi. Posłowie natomiast mają to jako zwykłą pensję. I tak wygląda rzeczywistość.
A kwota wolna to mechanizm, który ma odciążyć ludzi na samym początku zarabiania – najwięcej dalej nisko płatnym pracownikom. I niestety, ale ludzie Ci mają skandalicznie niską pensję (nieco ponad 3000).
Czego próbowałeś sie jeszcze dowiedzieć? Bo ja dość dokładnie analizowałem program, może będę umiał odpowiedzieć.
Podatek przychodowy z jednym wyjątkiem to nie potworek. O ile zabezpieczymy się przed dodawaniem kolejnych wyjątków. Koszty pracowników to bardzo specyficzne koszty. Nieporównywalne z innymi, a przy tym z natury dobre społecznie (że tak to dziwnie ujmę).
Nie nie, odnośnie ustawy odnośnie 447 (:p) – nie komentuje ona tego co jest wewnątrz USA. Ponieważ widzimy zagrożenie, reagujemy. Nie możemy powiedzieć, że ta ustawa nic nie znaczy, bo realnie Stany Zjednoczone mają potężną siłę. Ustawa nie ingeruje w nie, ale wiąże przedstawicieli Polski żeby zachowywali się w określony sposób – jak najbardziej możemy coś takiego robić.
Nie wierzę. Ale wierzę, że warto działać. Z całą pewnością nie można godzić się na hegemonię Betonu. Polska to zbyt fajne miejsce, a Polacy już nie taki beton rozłupywali.
No chyba że to ja jestem nienormalny – bo zdarzało mi się pobierać dietę 😉
Uposażenie (opodatkowane) posła to ok 10 000 zł, do tego ok 2 500 zł diety (nieopodatkowanej). Nie powiedziałbym że poseł żyje z diety (przecież to tylko 20% jego dochodów – nie licząc już innych źródeł).
Możemy się spierać o kwotę wolną (chociaż niektórzy mają ją w wysokości 0 zł), czy o wysokość zarobków (każdy zarabia tyle ile jest warta jego praca – czy ktoś broni Ci założyć sklep i płacić sprzedawcy 10 000 zł? (poza ekonomią)).
Próbowałem również w innym miejscu znaleźć to o czym rozmawiałeś z RG – kwestię JGD.
Jeden wyjątek z automatu tworzy pokusę do dodawania kolejnych.
Mówiąc że USA mają zbyt dużą siłę dajesz argument przeciwko sobie – czyli jak będą chcieli to i tak wymusza swoją rację, nie ważna co jakiś tam polski sejm sobie uchwali
Czy Polska to fajnie miejsce – nie wiem.
Czy Polacy to fajni ludzie – oj kłóciłbym się.
(Tak, Piłsudski)
Cześć Marek,
Zastanawiam się dlaczego w artykule wskazałeś Razem, jednocześnie nie wspominając ani słowem o partii Wiosna, która zdobyła 6%, zajmując tym samym 3 miejsce. Czy Twoim zdaniem ta partia jest również betonem?
Cześć,
nie dodałem Wiosny do betonu. Choć główny trzon mówi głosem zachodniego betonu + pochodzi w sporej mierze z byłych partii (z RB na czele), to sądzę że wiele osob zaangażowało się ze społecznego zrywu. Niemniej program i postulaty są tak skrajnie nieodpowiedzialne, populistyczne, kosztowne oraz niespójne, że nie mogę uznać tego jako poważnej alternatywy. Przy ich propozycjach Beton wydaje się być szczytem dyscypliny i odpowiedzialności finansowej.