Zdrowa dyskusja na wysokim poziomie to nie tylko fundament demokracji. To również podstawa silnego, rozwijającego się społeczeństwa. W starożytnej Grecji miejscem publicznych debat była Agora. Ludzie spierali się i dyskutowali, dzięki czemu powstawały opinie i podejmowane były decyzje.
Kilka tygodni temu spontanicznie zorganizowałem pierwszą Agorę Republikańską. Mogliśmy dyskutować w Internecie na temat idei w oderwaniu od współczesnych sporów.
Całość można przeczytać tutaj.
Materiały takie jak ten mogą powstać, ponieważ Blog Republikański to oddolne, niezależne medium. Odwiedź Sklep Republikański i wesprzyj budowę naszego wartościowego miejsca w Internecie.
Pierwsza Agora Republikańska
Pierwszym tematem było poszukiwanie lekarstwa na choroby z jakimi zmaga się demokracja.Choć pomysł Agory Republikańskiej wpadł mi zupełnie przypadkiem, okazał się strzałem w dziesiątkę. Jakość proponowanych przez Was rozwiązań daleko przewyższała większość „dyskusji” internetowych (w szczególności facebookowych).
Ponieważ bardzo chcę, aby nie skończyło się na rozmowie pod zdjęciem na portalu społecznościowym, naturalnym jest, że Agora zyska podsumowanie tu, na blogu. Dzięki temu zostanie uwieczniona – każdy będzie miał łatwy dostęp do wniosków i konkretnych wypowiedzi poszczególnych rozmówców.
Warto podkreślić, że umieszczenie przeze mnie tutaj różnych treści i opinii nie jest jednoznaczne z tym, że je podzielam. Uważam jednak, że Blog Republikański powinien stać się również platformą do dojrzałej dyskusji i przedstawiania różnych punktów widzenia – o ile są one zaprezentowane na odpowiednim poziomie.
Przypomnijmy więc, że pytaniem jakie sobie zadaliśmy było:
„jak uleczyć naturalne choroby demokracji?”
Sprawdźmy, jakich odpowiedzi udzieliliście.
Demokracja tylko dla kompetentnych obywateli
Jedną z propozycji było… Wydzielenie dobrodziejstw demokracji do odpowiedniej grupy osób. Grupa ta nie miała być jednak zamkniętą kastą społeczną, ale zbiorem obywateli, którzy spełnią określone wymogi. W związku z tym teoretycznie każdy może się do takiej grupy dostać. Miałoby to minimalizować populizm, gdyż ten opiera się na manipulacji, zaś ona – na braku wiedzy i kompetencji.
Tak więc prawo głosu powinien mieć nie każdy automatycznie w chwili uzyskania 18 lat, ale ten, kto spełnia pewne wymogi. Jeden z uczestników rozmowy, Artur, jako przykład takiego wymogu podaje aktywizację potencjalnego wyborcy – a więc osoba powinna uczyć się, lub pracować (chyba, że ma rentę, jest niezdolna do pracy itd.).
Na fali pomysłu propozycję testu przedstawił inny czytelnik (Adam), który proponuje test z historii, ekonomii oraz socjologii.
Moje zdanie w tej kwestii jest następujące: sama idea brzmi bardzo kusząco. I nie chciałbym jej skreślać. Faktycznie zawężenie grupy do ludzi mających pewne pojęcie o mechanizmach, wedle których funkcjonuje nasz świat mogłoby przynieść zdecydowanie wyższą jakość przedstawicieli. Ponadto sama idea spełnienia pewnych warunków pozwala na dostanie się do głosu (teoretycznie) każdego obywatela, który jest zainteresowany uczestniczeniem w życiu publicznym jest dobra właśnie ze względu na brak „kastowości”.
Co więcej! Taka selekcja może spowodować zmianę punktu widzenia głosujących (a więc decydujących) obywateli pod wpływem pozytywnych czynników, takich jak nabywanie doświadczenia życiowego poprzez aktywizację oraz zdobywanie wiedzy.
Problem zaczyna się jednak, gdy zagłębiamy się w detale. Bo jak przygotować odpowiedni test? Historia, ekonomia i socjologia to tematy, które są niesamowicie płynne i nie ma jednego, obiektywnego punktu widzenia. To nauki starające się opisać życie społeczne – a to jest tak skomplikowane, jak sam człowiek! Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytania o stymulowanie gospodarki długiem czy o działanie krzywej Laffera. Najbardziej popularny model homo oeconomicus stoi pod dużym znakiem zapytania, a do dziś rokrocznie toczymy spory na temat zasadności Powstania Warszawskiego.
Kto więc miałby ustalać odpowiedzi na pytania w teście? Już samo to rodzi obawy o głęboką manipulację. Być może rozwiązaniem byłoby ustalanie zestawu pytań przez ogół społeczeństwa, jednak i to niesie za sobą wady.
Co by nie było – propozycja wydaje się być ciekawa i warto nad nią myśleć.
Proobywatelskie zmiany systemowe
W tej kwestii zgłosiliście naprawdę solidną dawkę propozycji. A więc zmiany, które są osadzone w systemie prawnym. Zmiany, które pozwalają więcej odpowiedzialności przenieść na obywateli. Oczywiście również zmiany, które mają tym obywatelom dawać więcej uprawnień. Pisali o tym Vito, Michał i Damian – serdecznie za te głosy dziękuję.
Wśród zmian systemowych wymienione zostały:
- Bardziej dynamiczny system wyboru – możliwość odwołania przedstawiciela. W efekcie ma to doprowadzić do większego przywiązania do wyborców, aniżeli „koryta” czy szefa w partii.
- Proporcjonalność głosu – jest to poniekąd pomysł z poprzedniego punktu. A więc osoby pracujące mają większą wagę głosu, niż bezrobotni na zasiłku. W tym systemie każdy ma głos, ale nie każdy tak samo ważny.
- Decentralizacja – więcej kompetencji w ręce gmin i obywateli. Wychodzi to z założenia, że większa ilość obowiązków i możliwości zwiększa również poczucie odpowiedzialności. Gdy to państwo dyktuje cały porządek, czujemy się jak dzieci z nadopiekuńczymi rodzicami.
- Zwiększenie roli demokracji bezpośredniej – między innymi realna moc referendów, odwoływanie przedstawicieli itd. Ma to spowodować, że w większej mierze o losach kraju decydować będą aktywni obywatele. W efekcie reszta także będzie aktywizowana.
- Zmiana ordynacji wyborczej – gdyż obecna ordynacja do sejmu wspiera raczej partie, niż pojedynczych ludzi.
- „Mały Rząd” – czyli państwo, które jest bardziej ograniczone niż ma to miejsce obecnie. U podstaw leży założenie, że ludzie bez państwa mają więcej „oddechu” i mogą lepiej (i spokojniej!) funkcjonować.
Nie mam zamiaru w tej kwestii dyskutować. Jestem orędownikiem wszystkich (/większości) przedstawionych powyżej postulatów. Mniej państwa, więcej obywatela (i jego podmiotowości). Oto hasło, które powinno przewodzić nam, Polakom, jeśli chcemy mądrze budować silne państwo.
Kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego
I na koniec mój ulubiony, wręcz ukochany postulat. Napisałem na ten temat osobny artykuł, do którego gorąco zachęcam. Jednym słowem: chodzi o to, byśmy sami siebie kształtowali. Bo końcem końców wszystko zależy od nas. I jak my będziemy głupim i egoistycznym, zepsutym narodem, to nawet najlepszy system nic nam nie da.
I na odwrót – gdy będziemy mądrzy, aktywni, świadomi, będziemy w stanie wypracować dobre, najlepsze nawet rozwiązania.
Chcę w tym miejscu oddać głos jednemu z czytelników. Choć głosów podobnych przewijało się więcej, bardzo pragnę dać mu głos i możliwość pełnej wypowiedzi właśnie tutaj, na blogu (pisownia oryginalna).
„Żeby demokracja mogła funkcjonować sprawniej, to społeczeństwo powinno być bardziej świadome otoczenia, w którym żyje. Dziś młodzież fascynuje się walką Godlewskiej z tą drugą, nawet nie pamiętam jak się nazywa. Po pierwsze: reforma szkolnictwa z prawdziwego zdarzenia, jeśli chcemy utrzymywać matury to zdawalność podstawy od 50%. Niestety, delikatne ograniczenie prawa do głosowania w ten sposób, że np. w II klasie szkoły średniej (w każdym razie w wieku 17 lat) krótki egzamin czysto wiedzowy w rodzaju sprawdzianu z WOSu. Po zdaniu egzaminu możesz iść głosować. Ludzie mając zdjęcie Jaruzelskiego mówią, że to Bartoszewski! :/ Ponadto więcej kompetencji do gmin – więcej samorządności i samodzielności, jeśli będziemy musieli sami coś wyknuć, żeby ułatwić sobie życie to w końcu nauczymy się odpowiedzialności za otoczenie (o tym pisał choćby Tocqueville w książce poświęconej demokracji w Ameryce), więcej instytucji demokracji bezpośredniej w polskim prawie, rady i koła obywatelskie w gminach, które mogłyby pełnić niektóre funkcje nadzorcze, otwarcie niektórych zawodów dla obywateli jak np. sędziowie pokoju (choć uważam, że mgr to podstawa, ale w małych miejscowościach też są radcowie prawni i adwokaci, mogliby dorywczo zajmować się sprawami w gminach razem z np. czymś na wzór ławy przysięgłych). Większa rola referendów, konkurencyjność gmin i województw na zasadzie możliwości stosowania preferencji podatkowych czy ewentualnie socjalnych co wiąże się z tym, że po likwidacji PITu, podatek przychodowy trafiałby do kasy samorządu zgodnie z siedzibą firmy. Ludzie też potrzebują CZASU na dodatkowe działanie, obecnie na aktywny udział w sprawach społecznych czas mają albo: nieroby albo freelancerzy z nieregularnym trybem pracy. Stąd w Warszawie na konsultacje przychodzą jakieś Buciaki nieskalane pracą i dyktują mieszkańcom swoje warunki. Co zrobić by ludzie mieli więcej czasu? Dla rodzin pomocą byłby rozwój placówek edukacyjno-wychowawczych gdzie mogłyby przebywać dzieci ewentualnie. Podsumowując: więcej czasu, świadomości i odpowiedzialności.”
Damian
Podsumowanie
Podsumowując ostatecznie naszą wspólną rozmowę przy okazji spontanicznie ogłoszonej Agory Republikańskiej.
- Warto przemyśleć śmiały pomysł oddania władzy w ręce jedynie części obywateli. Części, która spełnia z góry określone, przejrzyste wymogi.
- Konieczne jest upodmiotowienie obywatela poprzez zmiany systemowe.
- Najważniejszą rzeczą jest ciągłe, nieskończone kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego. Tylko świadomi, aktywni i z otwartymi na debatę umysłami zbudujemy lepszą rzeczywistość.
Warto również rozmawiać zachowując otwarty umysł. Bo o ile wcześniej alergicznie zareagowałbym na niektóre postulaty, teraz patrzę na sprawę nieco inaczej. Dziękuję wszystkim, którzy włączyli się do dyskusji i przekonywali do swoich racji.
Ja nazywam się Marek Czuma, a to jest Blog Republikański
Piszę do Ciebie Prosto z Łodzi
Wszystkie materiały na blogu mogą powstawać dzięki Sklepowi Republikańskiemu. Kupując, wspierasz budowę Społeczeństwa Obywatelskiego.
Zostań na dłużej: