fbpx
Jesteś tutaj
Główna > Państwowość i ustroje > Spokojnie, będziemy mieli emerytury! Tylko… co z tego?

Spokojnie, będziemy mieli emerytury! Tylko… co z tego?

Parę dni temu udostępniłem post, w którym podzieliłem się swoją refleksją na temat projektu ustawy dotyczącej ZUS od dochodu dla najdrobniejszych przedsiębiorców. Moją opinię można znaleźć tutaj. Przy okazji z niewysłowionej tęsknoty do zimy a w nawiązaniu do treści wrzuciłem dość zabawne zdjęcie odnośnie naszych emerytur z ZUS (przedstawione z boku). Po reakcjach na ten post, a także w związku z wieloma rozmowami jakie przeprowadziłem wcześniej, dochodzę do pewnego wniosku. Otóż, wielu z nas ma wysoki poziom nieufności do ZUS i uważa, że nie dostanie emerytury na starość. Chociaż kierunek myślenia jest (moim zdaniem) słuszny, stwierdziłem, że warto powiedzieć jasno: emerytury mieć będziemy. ZUS nie upadnie. No właśnie, tylko co z tego? Jakie to może rodzić konsekwencje?

Ponieważ wiem, że wiele osób czeka na artykuł o pensji minimalnej, dziś bardzo krótko na temat naszego systemu emerytalnego, tego jakie ma/będzie mieć skutki, konstrukcji państwa i o tym jaką mamy alternatywę.

Artykuł obywatelski oczywiście, nie ekspercki. Podobną wiedzę można zdobyć czytając odpowiednie książki i publikacje w prasie ekonomicznej, oraz słuchając ekspertów.


Materiały takie jak ten mogą powstać, ponieważ Blog Republikański to oddolne, niezależne medium. Odwiedź Sklep Republikański i wesprzyj budowę naszego wartościowego miejsca w Internecie.


Jak wygląda nasz system emerytalny? I czy ZUS zbankrutuje?

Konstrukcja i koszt polskiego systemu emerytalnego

Mówiąc bardzo prosto, każdy z pracujących ludzi odprowadza do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych składki. Te składki sumują się na jego koncie, a przy przejściu na emeryturę z pieniędzy tych wypłacane są emerytowi comiesięczne pieniądze, obliczone według specjalnego wzoru. Co ważne – opłacanie składek jest obowiązkowe.

Tyle w teorii – czyli prosto i racjonalnie, logicznie ułożony system. W praktyce wszystko zaczyna się burzyć. Pierwszą kwestią jest to, że w systemie tym aż roi się od różnych dziur i kruczków. Inaczej opłacają składki pracownicy na Umowie o Pracę, inaczej przedsiębiorcy, część osób w ogóle wyłączona jest z ZUS i podlega pod KRUS, jeszcze inni mają emerytury pomostowe itd…

Drugą sprawą jest to, jak naprawdę wygląda droga pieniędzy od zdeponowania ich przez Pana Jana Kowalskiego w ZUSie, do wypłacenia na emeryturze. I tu schody pojawiają się jeszcze większe, bowiem… pieniądze te po prostu nie są deponowane. Są jedynie wirtualnie zapisywane w systemie ZUSowskim. Ponieważ jednak realne potrzeby są gigantyczne, pieniądze te idą od razu na poczet obecnych wydatków.

Czym są owe wydatki? Oczywiście są nimi przede wszystkim emerytury. W ramach systemu powszechnego w ZUS emerytury pobierało w 2017 roku 5.5 mln osób. Kolejne pokaźne liczby dochodzą do KRUS oraz emerytur mundurowych. Ile to kosztuje? Jeśli dobrze liczę, w 2017 r. wynosiło to około 184 mld zł. Dodatkowo uzględnić należy samo funkcjonowanie ZUS i KRUS, co wyniosło w omawianym roku ponad 5 miliardów złotych. Chociaż kategoria „renty i emerytury” wykazuje aż 251,88 mld zł, to jak widać samo funkcjonowanie instytucji oraz wysokość emerytur stanowi aż 75% tej kwoty. Warto zestawić to z kwotą 735 mld – dokładnie tyle wyniosły w 2017 roku dochody państwa. Warto dodać, że całego państwa, gdyż te budżetowe przyniosły 350 mld zł.

Skutki polskiego systemu emerytalnego

Skoro już wiemy, że Pan Jan Kowalski płaci na obecnych emerytów, warto zadać sobie pytanie o potencjalne konsekwencje. Zbierzmy sobie podstawowe dane:

  1. Średnie wynagrodzenie to 5164 zł (brutto).
  2. Składki emerytalne opłacane od średniego wynagrodzenia wynoszą 1008 zł
  3. Średnia emerytura to 2236 zł.

Zdaję sobie sprawę, że gdy mój sąsiad z psem idzie na spacer, to każdy z nich ma średnio po 3 nogi. Wiem, że średnia nie jest fantastycznym punktem odniesienia, jednak coś tam pokazuje i przybliżone szacunki można na nich opierać. Z takich przybliżonych szacunków wynika, że aby obecny (średni”) emeryt dostał swoją emeryturę, musi na niego pracować ponad 2 („średnich”) pracowników – dodajmy, że pracowników sektora prywatnego (o tym czemu, powiemy sobie w następnym rozdziale). Tak naprawdę dobrze, aby zarabiało przynajmniej 3 pracowników, aby mogli oni pokryć jeszcze inne wydatki.

Prowadzi to do prostych wniosków: taki system może się świetnie sprawdzać, gdy jest bardzo wielu pracowników sektora prywatnego płacących składki i możliwie niewielu emerytów. Kiedy natomiast proporcje zaczynają się zmieniać w drugą stronę, system ten jest coraz trudniejszy w utrzymaniu. Szczególnie, jeśli koszt funkcjonowania samych instytucji jest duży – a koszt ZUSu jest imponujący.

Bankructwo ZUS

Powyższe rozważania (oczywiście pojawiały się one wcześniej, nie jestem ich pierwszym autorem) doprowadziły wiele niezależnych środowisk do wniosku: ZUS może zbankrutować. Naturalnym wnioskiem z tego założenia jest oczywiście fakt, że emerytur mieć nie będziemy. I tu pojawia się pewien błąd logiczny.

Najpierw spójrzmy na definicję „bankructwa”, ponieważ od definicji zależy cała dyskusja na tematy wszelakie. Słownik Języka Polskiego definiuje to w sposób następujący:

„Sądownie ogłoszona upadłość firmy, lub czyjaś niewypłacalność”

No właśnie – i tutaj spotykamy się tak naprawdę z dwoma definicjami. Zajmijmy się drugą częścią, czyli zastanówmy się czy ZUS może być niewypłacalny? Cóż, tutaj odpowiedź jest niczym kubeł naprawdę lodowatej wody. ZUS nie może stać się bankrutem. ZUS… jest bankrutem od wielu lat. Poniżej przedstawiam zdjęcie zapożyczone z portalu bankier.pl. Przedstawia ono wydatki z budżetu na FUS, czyli po prostu kwoty, którymi budżet ratuje nasze emerytury.

Wysokość dotacji budżetowej do FUS (mld zł). Źródło: bankier.pl

Tak więc, można powiedzieć, że ZUS już zbankrutował – w końcu każda kwota przedstawiona na wykresie powyżej, to po prostu deficyt ZUSu. Gdyby Zakład był firmą, nikomu nie polecałbym w nią inwestować. Ale czy na pewno to bankructwo jest takie straszne? Przecież emeryci jak dostawali przelewy, tak cały czas je dostają.

Prosta konstrukcja państwa + skutki ZUS

I tu dochodzimy do następnego punktu – czyli pytania o skutki takiego stanu rzeczy. Tu chciałbym przedstawić bardzo uproszczoną konstrukcję państwa. Konstrukcję, o ktorej każdy oczywiście wie, ale z której nie do końca zdaje sobie sprawę.

  1. Naturalnym i podstawowym stanem funkcjonowania kraju jest sektor prywatny. To on wypracowuje prawdziwe dobra, a co za tym idzie – pieniądze.
  2. Stanem wtórnym jest sektor państwowy. Nie chcę przez to powiedzieć, że państwo jest niepotrzebne (przeciwnie – jest niezbędne). Trzeba jednak podkreślić, że ten ważny element naszego funkcjonowania jest utrzymywany przez sektor prywatny. Wszyscy składamy się do wspólnego wora (płacimy podatki), aby mogły powstawać drogi, aby mogła funkcjonować policja, sądy oraz… aby mogły być wypłacane emerytury.
  3. Im więcej płacimy podatków, tym sektor prywatny jest słabszy. Oczywiście coś za coś, bo z drugiej strony sprawne funkcjonowanie państwa go również wzmacnia – możemy korzystać z infrastruktury i ogólnego bezpieczeństwa, co drastycznie zwiększa nasze szanse na powodzenie, dzięki czemu znów – pieniędzy jest więcej. Mądra kooperacja sektora prywatnego i państwowego jest więc korzystna dla wszystkich i stanowi coś w rodzaju „perpetum mobile”.

Warto jednak zadać sobie pytanie o „punkt równowagi” . Czyli to kiedy nasze podatki nam się „zwracają”. To jednak kwestia bardzo filozoficzna, być może nigdy nie będzie porządnie rozpracowana. Tymczasem korzystając z 3 wyżej przedstawionych punktów, warto spojrzeć na sektor prywatny jak na człowieka i sektor publiczny, jak na trzymane przez niego krzesło. Mniej więcej tak, jak na obrazku poniżej.

Dopóki krzesło jest lekkie, nie ma problemu z utrzymaniem go. Problem pojawia się, gdy rosną wydatki państwa. Te muszą być pokryte z dochodów państwa, a podstawowymi dochodami sa oczywiście podatki – i te podatki można rozważyć jako coraz większy ciężar krzesła.

Podstawowym i największym wydatkiem państwa polskiego jest system emerytalny. A ponieważ coraz mniej osób może na niego płacić (mamy duże problemy z demografią), a coraz więcej osób jest emerytami (czyli przyczynia się do wydatków), to krzesło staje się coraz cięższe, a osoba która je trzyma, coraz słabsza. Emerytury bowiem, nie są wypłacane już jedynie ze składek, ale i (jak pokazalem powyżej) z podatków. Gdy więc zobowiązania będą rosły, a wpływy malały, jedynym rozwiązaniem jest podwyżka podatków.

Tylko, że to droga donikąd, bo ciągła podwyżka podatków na cele, które niczego nowego nie wnoszą, to stopniowe osłabianie sektora prywatnego – który przecież utrzymuje ten publiczny. O ile chwilowo to chwyt, który zadziała, o tyle długofalowo to pętla na szyję nas wszystkich i doprowadzenie do upadku całego systemu.

Finalnie można więc powiedzieć: emerytury będziemy mieć (jakiej wysokości to już inna sprawa). I to do samego końca. Problem jednak lezy w tym, że nadejście końca (zarwanie całego systemu) naprawdę może nadejść.

Alternatywa dla obecnego systemu emerytalnego

W tym miejscu powinniśmy wyciągnąć podstawowy wniosek: ciągłe dokładanie pieniędzy do obecnego, chorego systemu, jest drogą donikąd. Chociaż mamy w zwyczaju na problemy odpowiadać „trzeba dorzucić więcej pieniędzy”, to warto się zastanowić nad innym rozwiązaniem – czyli zmianą systemu na bardziej wydajny.

I tu jedną z możliwych opcji jest system tzw. emerytury obywatelskiej. W skrócie polega ona na tym, że przestajemy patrzeć na emerytury państwowe jak na dziwną hybrydę oszczędzania i świadczenia społecznego i z góry uznajemy, że „emerytura się należy”. Należy się, więc każdy kto ukończy odpowiedni wiek dostanie taką samą. Oczywiście to rodzi różne zastrzeżenia, dlatego warto powiedzieć:

  1. Wiąże się to z obniżką opodatowania i uproszczeniem systemu podatkowego (nie ma składek na emerytury, bo świadczenie wypłacane jest z budżetu)
  2. Funkcjonowanie ZUS jest dużo tańsze, bo nie ma skomplikowanego systemu obliczającego emerytury ani tak wielu urzędników (ZUS w ogóle się tym nie zajmuje).
  3. Obecni emeryci nie stracą – obiecane nie będzie odebrane. Musi być okres przejściowy i takowy został przez Centrum im. Adama Smitha zaprojektowany.

Zaoszczędzone przez podatnikow pieniądze (na mniejszych podatkach) będą zobowiązaniem, aby sami oszczędzali. Taki system jest przewidywalny i oddający w ręce obywateli więcej odpowiedzialności.

Podsumowanie

Zanim przejdę do podsumowania, chciałbym serdecznie podziękować Fundacji Republikańskiej, za stworzenie mapy dochodów i mapy wydatków państwa.

„Wierzę w mikołaja i wysokie emerytury w ZUS” – kubek w Sklepie Republikańskim.

Jak co roku, FR odwaliła kawał znakomitej roboty, ułatwiając prace obywatelskie takim osobom jak ja. Polecam każdemu zapoznać się z tym wspaniałym, pro-obywatelskim dziełem i wesprzeć finansowo. Pamiętajmy, że „głosujemy portfelami” – nie tylko na polityków, ale i na całość rozwoju naszego kraju, w tym na inicjatywy które są podejmowane przez niezależne think-tanki.

Przechodząc do podsumowania, przedstawmy to w 3 krótkich krokach:

  1. Będziemy mieli emerytury, przynajmniej dopóki istnieje nasz system państwowy.
  2. Obecny system emerytalny jest chory i prowadzi do zarwania całego naszego sektora państwowego.
  3. Alternatywą (jedną z wielu) jest emerytura obywatelska

Jeśli artykuł Ci się podoba i uważasz, że jest wartościowy, proszę o dwie rzeczy:

  • Podaj go dalej, abyśmy wszyscy wiedzieli lepiej i w ten sposób budowali społeczeństwo obywatelskie
  • Zastanów się, czy ze swojego portfela nie wesprzeć Bloga Republikańskiego – robiąc zakupy w Sklepie Republikańskim. Akurat dostępny jest już kubek z hasłem w temacie artykułu…;-)

Ja nazywam się Marek Czuma, a to jest Blog Republikański

Piszę do Ciebie Prosto z Łodzi


Zostań na dłużej:

Tagged emerytura obywatelska emerytury państwo system emerytalny ZUS
Marek Czuma
Autor Bloga Republikańskiego. Chrześcijanin, Polak, Łodzianin. Wierzy w ludzi i ich możliwości, kocha pomagać innym. Uważa, że człowiek wolny kształtuje siebie poprzez własne wybory oraz pracę. Poza tym fan Wiedźmina i CD Projektu - zarówno na giełdzie, jak i w działaniu.

5 thoughts on “Spokojnie, będziemy mieli emerytury! Tylko… co z tego?

  1. Zauważam jeden problem z emeryturą obywatelską jeżeli składki pobierane byłby tak jak obecnie. Dzisiaj ludzie nie chętnie płacą na emeryturę ale płacą bo myślą, że odkładają na swoją przyszłość. My wiemy że to iluzje ale wiele osób nie jest tego świadoma, Jeżeli w prost powiemy ludziom że każdy dostanie po równie nie ważne ile składek płaci to zacznie się masowe kombinowanie jak tu składek nie płacić (bo po co skoro i tak dostanę tyle samo co ten sąsiad nierób co żadnych składek nie płaci).
    Wypłaty pod stołem, lewe umowy itp to już jest plaga a nasiliłoby się to jeszcze bardziej.
    Dlatego przy emeryturze obywatelskiej przydała by się zmiana w podatkach np można zlikwidować składkę ZUS a w to miejsce podnieść VAT o kilka %. Skoro wszyscy dostaną emerytury to niech wszyscy za nie płacą (VAT każdy płaci, nawet bezrobotni i bezdomni)

    Odpowiedz
    1. Tak jak napisałem, jednym z warunków koniecznych do tego by była to zmiana dobra, jest obniżka opodatkowania.

      Odpowiedz
  2. Nie mam nic przeciw pomysłowi, ale zarówno CAS jak i pan wydają się wyolbrzymiać problemy z ZUS i trywializować z EO. Chyba wszystkim zależy, żeby uniknąć powtórki z OFE, kiedy ludziom wmówiono wakacje pod palmami, kiedy od początku nie to było istotą reformy ZUS. Przede wszystkim względny koszt funkcjonowania ZUS nie jest wysoki. Jest to gigantyczna instytucja, ale błędem jest podawanie kwoty czy zatrudnienia tylko w wartościach bezwzględnych.
    CAS proponuje EO na poziomie 900 zł i finansowanie z podatków pośrednich. Czyli znikną składki ZUS, ale zostaną zwiększone podatki. Poza tym prawie pominięta jest kwestia pozostałych składników FUS (zdrowotne, renty, chorobowe), które to koszty dla państwa przecież nie zostaną zmniejszone. Wreszcie CAS ledwie wspomina o drugiej nodze systemu czyli OFE, aby przeżyć trzeba będzie de facto zastąpić ZUS przez OFE.

    Odpowiedz
    1. Cześć Artur, dzięki za ten komentarz.
      Problem jest jeszcze jeden o którym powinniśmy pamiętać: obecnie system dąży do wymuszonej i bardzo upośledzonej emerytury obywatelskiej – czyli do tego, że ~ 2050 roku duża część ludzi będzie miała podobną pensję (minimalną). Czyli de facto robimy to samo, ale ciągnąć te dziwne koszty ze sobą.

      Nie rozumiem, czemu ZUS trzeba będzie zastąpić przez OFE? Nie powinno być (w tym modelu) żadnego dodatkowego obowiązkowego ubezpieczenia, jedynie te prywatne systemy.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Top