
Od wielu lat z ust „intelektualistów” oraz działaczy lewicowych słyszeć można bardzo jasną tezę, że rynek pracy dzieli się na dwie części: dobrą i złą. Ta dobra, to umowy o pracę. Zła część, związana z wyzyskiwaczami, psująca rynek, to wszystkie inne umowy, pogardliwie nazywane „śmieciowymi”. Chciałbym dziś zabrać głos, jako że niestety bardzo rzadko w debacie publicznej podnoszone są jakiekolwiek głosy sprzeciwu wobec tej banalizującej całą sprawę, niesprawiedliwej tezie. Jako przykład można by podać dr hab. Ryszarda Szarfenberga z Uniwersytetu Warszawskiego. Powiedział on ostatnio następującą, kompletnie absurdalną sekwencję:
„Większą siłę przebicia zyskują pracodawcy, co oznacza, że może dojść do dalszego pogłębienia zjawisk takich jak praca na umowach cywilno-prawnych czy zakładanie jednoosobowej działalności gospodarczej. Teraz organizacje właścicieli firm silnie lobbują za tym, żeby poluzować również Kodeks pracy, ułatwić zwalnianie i zatrudnianie. Postulaty te wydają się mieć silne wsparcie w rządzie, który jest bardzo probiznesowy i bardziej wrażliwy na postulaty przedsiębiorców i pracodawców niż związków zawodowych”
Dla każdego obserwatora polskiej sceny politycznej wypowiedź ta musi wywołać szerokie otwarcie oczu i ust w wyrazie głębokiego zdziwienia. Obecny (poprzedni także) Rząd ciężko posądzić o to, że jest „probiznesowy i wrażliwy na postulaty przedsiębiorców”, a jeszcze ciężej, że nie jest wrażliwy na postulaty związków zawodowych. Wskazuje to prawdopodobnie na pewną postawę życzeniową u Pana Doktora. Takie ciągoty można znaleźć także u innych myślicieli lewicowych. Dziś chciałbym się skupić na stwierdzeniu o „pogłębianiu się zjawisk zakładania jednoosobowej działalności gospodarczej”. Choć w ustach człowieka dbającego o rozwój gospodarczy zdanie takie powinno być wypowiedziane z nadzieją, tu ewidentnie wydźwięk jest pejoratywny. Przyczyną może być fakt, że wypowiada je teoretyk, nie zaś praktyk obeznany z rynkiem pracy od środka. Warto dodać, że Pan Doktor nie jest ekonomistą, ale politologiem.
Artykuł dostępny także w formie podcastu tutaj.
Materiały takie jak ten mogą powstać, ponieważ Blog Republikański to oddolne, niezależne medium. Odwiedź Sklep Republikański i wesprzyj budowę naszego wartościowego miejsca w Internecie.
Na czym to polega?
Zanim przejdziemy do mojej opinii, chciałbym pokrótce przedstawić stan rzeczy tym z czytelników, którzy nie do końca wyznają się w obecnych zawiłościach prawa dającego nam podstawę do bogacenia się. Jeśli znasz ten temat, przejdź dalej.
Prawo pracy
W Polsce obowiązuje Prawo Pracy, które ustala jaki stosunek ma mieć relacja pracodawcy i pracownika. Wyrazem tego jest Umowa o Pracę. Jeśli pracownik i pracodawca zdecydują się taką umowę zawiązać, pracownik ma zapewniony szereg przepisów dających pewne poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Mowa tu o płatnych urlopach, o wypłacaniu pensji gdy pracownik jest chory, lub gdy zajdzie w ciążę (to w przypadku kobiet;-)) itd. Jednym słowem – pracownik podpisujący umowę o pracę wie, że państwo prawnie wymusiło na pracodawcy różne zabezpieczenia jego pracownika.
Problem polega na tym, że umowa ta jest skomplikowana, a ponadto mocno (jak na warunki polskie) opodatkowana. W standardowym zestawie pracownik oddaje państwu około 40% tego co wypracował.
Umowy o dzieło i zlecenie
To wszystko razem wzięte prowadzi do pewnego wybiegu w postaci umów o dzieło oraz umów zlecenie. Obie formy są dużo prostsze, to pracodawca z pracownikiem ustalają więcej reguł współpracy. Co najważniejsze jednak – umówy te (a w szczególności umowa o dzieło) są niżej opodatkowane, dzięki czemu więcej pieniędzy trafia do pracownika. W przypadku najbardziej liberalnej umowy o dzieło nie ma również stawki minimalnej.
Działalność gospodarcza
Zostawmy jednak powyższe umowy, gdyż nie są one przedmiotem tego materiału. Chciałbym wyjaśnić czytelnikowi kwestię działalności gospodarczej. Otóż dość częstym przypadkiem jest otwieranie przez pracownika działalności gospodarczej. Dzięki temu może on rozliczać się z „pracodawcą” (teraz już: kontrahentem) wystawiając mu raz w miesiącu fakturę. Dzięki temu, że ZUS jest przez przedsiębiorców płacony ryczałtowo a nie proporcjonalnie, opodatkowanie zmniejsza się (oczywiście procentowo) przy wyższych dochodach. Chodzi o to, że pracownik etatowy płaci tym większy ZUS, im więcej zarabia. Przedsiębiorca płaci co miesiąc prawie 1500 zł, co ma swoje mroczne i dobre strony. O dobrych właśnie wspomniałem.
Dodatkowo człowiek prowadzący działalność gospodarczą może różne rzeczy wliczać w koszt uzyskania przychodu. Jeśli zarabiam jako programista i na przykład kupię sobie komputer, mogę go uznać jako koszt, co powoduje, że finalnie podatek PIT jest mniejszy.
Dzięki temu, a także paru innym rzeczom, ludzie na działalności gospodarczej mogą oddać mniej w podatkach, niż oddaliby jako etatowi pracownicy. Z drugiej strony nie chroni ich jednak prawo pracy. Coś za coś – w końcu są już przedsiębiorcami! Dodatkowo, warto wspomnieć, przedsiębiorcy samodzielnie muszą rozliczać wszystkie podatki i prowadzić księgowość. Nie jest to – zapewniam – droga usłana różami.
To w telegraficznym skrócie opis całej sytuacji. Jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, lub jest chętny aby poznać sprawe głębiej, zapraszam na prywatne (bezpłatne) konsultacje na moim osobistym adresie e-mail. Tych którzy chcą się za wszelkie porady odwdzięczyć, zapraszam do Sklepu Republikańskiego po kubek lub ebook „Jak się ogarnąć finansowo?”.
Działalność Gospodarcza to nie ściema ani wytrych, to klucz do sukcesu
W tym miejscu powiem wprost: drodzy teoretycy – odczepcie się od tego jak staramy się budować nasz majątek! Działalność gospodarcza to nie jest żadna patologia, a prawo pracy to nie jest cud XXI wieku za który wszyscy powinniśmy składać sowite ofiary bogu-państwo, co za chwilę dobitnie wyjaśnię.
Jaki mam w ogóle mandat, by zabierać głos w dyskusji?
Osobiście powiem szczerze, że przeszedłem wiele rodzajów umow. Znajdziemy tu i umowę o dzieło i umowę zlecenie, w końcu również doszedłem i do działalności gospodarczej zarabiając tak dla jednego głównego pracodawcy, jak i na swoich produktach. Dodatkowo wielokrotnie rozmawiałem z ludźmi w różnych gałęziach gospodarki o umowach jakie mają i jakie preferują. Również i tu można znaleźć szerokie spektrum umów, stosunków z pracodawcą, ale i zwykłego podejścia do życia. W końcu – sam miałem przyjemność być stroną konstruującą umowę o dzieło (choć zawsze jednorazową). Pomimo, że to wszystko to nie są oczywiście żadne badania, liczę, że takie spektrum doświadczeń pozwala zabrać głos w całej dyskusji jako aktywny członek naszego wspólnego ekosystemu gospodarczego. Nie twierdzę, że ten praktyczny wyraz jest czymś ważniejszym niż badania i statystyki. Twierdzę jedynie, że również i taki głos powinniśmy wziąć pod uwagę, ponieważ jest niezbędnym dopełnieniem całej debaty.
Bądźmy konsekwentni w zarzutach
W kontekście umów opartych o fakturowanie burza przetoczyła się w zeszłym roku, gdy Rząd chciał ścigac osoby, które tylko „udają, że są przedsiębiorcami”, a w rzeczywistości pracuja etatowo. Tutaj z pomocą przyszła Minister Emilewicz, co przytoczę jeszcze w dalszej części materiału, bo Pani Minister kolejny raz okazała się być politykiem z dużo solidniejszym kontaktem z rzeczywistością, niż jej koledzy.
Tak wtedy jak i w każdym innym momencie padają dwa zarzuty:
- Ludzie OCZYWIŚCIE chcieliby pracować na umowie o pracę, tylko są zmuszani do umowy typu B2B.
- Zakładanie Działalności Gospodarczej jest niesprawiedliwe, ponieważ tacy ludzie oddają w podatkach mniej, niż zwykli etatowcy.
Tych dwóch tez nie da się pogodzić w żaden bezbolesny dla godności sposób. Albo uważamy, że B2B to śmieciowa umowa do której trzeba ludzi masowo zmuszać, albo uważamy że to dobra umowa, tylko dla państwa zła, bo się mało podatków płaci. Chciałbym, aby to wybrzmiało, bo absurdalne jest to, jak bardzo niektórzy nie dostrzegają sprzeczności w swoich własnych tezach.
Ludzie nie są nieporadnymi dziećmi
Najpierw odniosę się do pierwszego zarzutu. Osobiście rozmawiałem ze sporą grupą osób, które zdecydowały się rozliczać z poprzednim pracodawcą wystawiając mu faktury. Kilka osób osobiście wprowadziłem do tego świata pokazując pierwsze kroki i podstawowe reguły gry. Szczerze przyznam, że… nie spotkałem absolutnie żadnego przypadku, w którym ktoś czułby się zmuszony. Nie jest to oczywiście żaden statystyczny dowód. Wątpię jednak, czy akurat mnie omijają tabuny niewolniczo traktowanych pracowników.
Nie śmiem również twierdzić, że nikt nie jest zmuszany. Chciałbym jednak poruszyć ten temat. Wiem, że to co powiem jest mało popularne i współcześnie traktowane jak najgorsze zło. Jednak Moi Drodzy – w życiu bywa różnie. I państwo nie może dla poklepania po ramieniu jednego człowieka, zdzielać dziesięciu innych obuchem w głowę. Państwo nie jest od tego, aby dopilnować, że w każdej jednej sytuacji nikomu nie będzie się działa krzywda. Oczywiście jeśli mówimy o pladze patologii, to warto aby odpowiednie instytucje się takim zjawiskiem zainteresowały. W tym przypadku nie mówimy jednak o żadnej pladze! Mowa jest natomiast o utrudnianiu życia ogromnej ilości osób, podczas gdy problem ma margines. I dodajmy, że nie jest to absolutnie problem olbrzymiej wagi.
Ludzie nie są nieporadnymi dziećmi, nie są też z natury nastawieni do siebie wrogo. A tak właśnie zwykli patrzeć na rynek politycy i lewicowi teoretycy. Jeśli ktoś w swojej sytuacji życiowej jest postawiony przez pracodawcę w niekomfortowej sytuacji, niemal zawsze jest jakieś wyjście. Najczęściej wyjście to kosztuje czas, wysiłek, często potrzebna jest pomoc innych osób. Nie jest to jednak powód, aby odbierać dobre warunki do bogacenia się innym ludziom.
Zacznijmy ufać, że człowiek w większości sytuacji potrafi dać sobie radę bez państwa. Nie tylko spowoduje to wzrost zaradności wielu osób, ale też odciąży państwo tam, gdzie nie musi ono ingerować. Dodajmy – pozwoli również zaangażować się lepiej jakościowo tam, gdzie jest naprawdę potrzebne, czy niezbędne.
Umowa B2B robi z ludzi przedsiębiorców wraz z bagażem ryzyka. Nie zapominajmy o tym!
Czas na drugi zarzut, z nieuczciwością względem etatowców. Tutaj sprawa jest od początku absurdalna. Tak, to fakt, że ludzie na Umowie o Pracę płacą więcej. Płacą około 40% tego co wypracują. W zestawieniu z marginalną kwotą od podatku, skala tego ile trzeba oddać państwu jest ogromna! Nie ułatwia sprawy fakt, że konstrukcja tego opodatkowania jest absurdalna. Mianowicie część podatków (PIT + składki) „płaci pracownik”, a część „płaci pracodawca”. Oczywiście jest to fikcja, bo obie części technicznie płaci pracodawca, a koszty obu realnie dotykają tak pracownika jak i pracodawcy. Jednak dzięki temu można zaniżyć kwotę brutto (od której liczy się różne rzeczy), a także można ukryć część danin, które dotykają pracownika (z tymi „po stronie pracodawcy” rzadko się spotka).
W zestawieniu z tym, umowa B2B jest bardzo prosta. Pracodawca/kontrahent płaci całość pieniędzy przedsiębiorcy. Ten musi już samodzielnie opłacić składki (ZUS+NFZ), podatek VAT oraz obliczony po tym wszystkim podatek PIT. Reszta idzie „do kieszeni”. O ile więc mniejszy podatek zapłacimy w tej wersji? Tego niestety nie da się określić. To zależy od tego ile kosztów ponieśliśmy w ostatnim miesiącu. Tak czy inaczej, sumarycznie można powiedzieć, że w wielu sytuacjach opłaca się z tej formy skorzystać.
I tu właśnie jest ta niesprawiedliwość według polityków i działaczy lewicowych. Tylko, że trzeba wziąć pod uwagę to, o czym przeważnie się nie myśli. Bycie na umowie B2B to bycie przedsiębiorcą! I oczywiście bezpieczeństwo jest większe, niż gdybyśmy nagle postanowili zbudować od 0 swój produkt. Jednak cały czas ryzyko jest zdecydowanie większe:
- Gdy zachorujesz, nikt Ci nie wypłaci pieniędzy (chyba, że opłacasz nieobowiązkową składkę ZUS która przed tym chroni)
- Gdy urodzi Ci się dziecko, nikt nie wypłaci Ci pieniędzy kiedy chcesz się nim w spokoju nacieszyć (chyba, że opłacasz nieobowiązkową składkę ZUS, jak wyżej)
- Gdy chcesz odpocząć w górach lub nad morzem odpływając myślami daleko od pracy, nikt Ci za to nie zapłaci (tu już nawet ZUS nie pomoże;-). Sprawa prosta: pracujesz – zarabiasz)
- Gdy nagle zabraknie dla Ciebie projektu, nikt Ci nie zapłaci pełnej kwoty podczas pracy 4 godziny dziennie (to już zależy od umowy. Ale własnie – to zależy od umowy, państwo Ci tego nie zagwarantuje).
Mam szczerą nadzieję, że wskazałem tę stronę umowy B2B, o której zwykle się zapomina. I tu chcę nawiązać do interwencji Pani Minister Emilewicz, która w bardzo prosty sposób zamknęła usta urzędnikom chcącym przeprowadzać „test przedsiębiorcy”. Otóż… w polskim prawie jest jasno określone kto jest, a kto nie jest przedsiębiorcą. Zacytuję tu wypowiedź Pani Minister z kwietnia 2019.
„Przedsiębiorca to osoba, która bierze odpowiedzialność za biznes, czyli ponosi ryzyko gospodarcze, oraz wykonuje zadanie w wybranym przez siebie miejscu i czasie. Jeśli ktoś takiego ryzyka nie ponosi, nie bierze odpowiedzialności za biznes oraz pracuje w miejscu i czasie wyznaczonym przez zleceniodawcę – jest pracownikiem i nie może korzystać z prawa do 19-proc. stawki liniowej lub ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych”
Owe ryzyko jest wyrażone właśnie między innymi przez punkty wymienione przeze mnie powyżej. Zanim więc zaczniemy krytykować niższe opodatkowanie osób na Działalności Gospodarczej, pomyślmy o braku bezpieczeństwa oraz o obowiązkach księgowych i prawnych, jakie musi taka osoba ponosić! To najprostsza i najbardziej uczciwa naturalna zasada: masz trudniej, zarabiasz więcej. Większe ryzyko, większy zysk.
Dajcie nam się bogacić, to się państwu opłaci!
Wielokrotnie zdarzyło mi się odpowiadać na pytanie: „Lepiej zostać na Umowie o Pracę, czy założyć działalność?”. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: „To zależy”. Jeśli ktoś naprawdę na pierwszym miejscu stawia stabilność i wygodę, przedkładając to nieco ponad wysokość zarobków – lepiej zostać na Umowie o Pracę. Natomiast z założeniem własnej działalności gospodarczej wiążą się różne profity. Przyrównuję to do przejścia na inne zasady tej samej gry. Gramy na tej samej planszy ze wszystkimi, ale otwierają się przed nami nowe reguły. Pojawiają się liczne nowe obowiązki. Należy do nich samodzielne rozliczanie się ze skarbówką i ZUSem, wypełnianie obowiązków sprawozdawczych i trochę innej papierologii. Spokojnie – da się to ogarnąć! Choć niezbędne moim zdaniem będzie zatrudnienie biura księgowego. Jeśli ktoś zainteresowany, to chętnie polecę jedno, proszę napisać na maila;-).
Pojawiają się jednak poza obowiązkami również nowe możliwości. Nagle możemy:
- Zmniejszyć podatek PIT dzięki kosztom
- Kupować tańsze produkty dzięki odpisywaniu podatku VAT
- dorabiać na innych rzeczach rozkręcając swoje projekty, które z czasem mogą przerodzić się w biznesy
Od razu zaznaczę, że nie zachęcam nikogo do sztucznego pompowania kosztów. Uważam, że po pierwsze – to proszenie się o kłopoty ze strony skarbówki. Po drugie – nieuczciwość jest nieuczciwa niezależnie od tego czy robimy ją w stosunku do państwa, kolegi czy żony. Uczciwym należy być kropka. Jednak na ile to możliwe (i etyczne) nalezy wykorzystywać możliwości wliczania w koszty.
Krótko mówiąc: posiadanie swojej działalności gospodarczej otwiera nowe możliwości. Dla osoby przedsiębiorczej to naprawdę szeroka brama do rozpoczęcia prób własnych inicjatyw. Zarabiać można nie tylko na swoim głównym kontrahencie i gorąco do tego zachęcam.
Warto, aby wzięli to pod uwagę wszyscy komentujący życie społeczno-gospodarcze. Możliwości łatwiejszego bogacenia się są i będą wykorzystywane przez Polaków, do jeszcze większego bogacenia się. Na takiej przedsiębiorczej energii zyskują wszyscy, bo pieniądz który krąży jest jak krew zasilająca gospodarkę. Dlatego właśnie należy ten wariant promować, a nie walczyć z nim. Polacy sa w stanie bogacić się własną pracą i pomysłowością i udowodniliśmy to przez ostatnie 30 lat nieprzerwanego, absolutnie fenomenalnego wzrostu.
Ten polski (na skalę światową!) fenomen dynamicznego rozwoju 3 dekad nie został skonstruowany w oparciu o rozbudowane prawo pracy i socjal. Został skonstruowany na ciężkiej pracy i zaskakującej pomysłowości oraz determinacji i upartości znanej chyba tylko naszemu narodowi. Warto tą polską mentalność wspierać zamiast z nią walczyć.
Słowo końcowe – czyli prawo pracy też jest ok
Gdy omówiliśmy to co najważniejsze, chciałem dodać jedną rzecz, która nie wybrzmiała w treści wystarczająco. Nie chciałbym zostać odebrany jako przeciwnik prawa pracy. Choć ja osobiście nigdy pod nie nie podlegałem (i nie mam takiej potrzeby), doceniam istnienie takiego pomysłu. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy bardziej niż cokolwiek innego cenią sobie stabilność i bezpieczeństwo. Nie jest to ani złe ani dobre – różne mamy charaktery, różne historie i w różnym miejscu w życiu się znaleźliśmy.
Uważam jedynie, że fantastycznym polskim wynalazkiem nie jest prawo pracy, a dualizm rynkowy, który pozwala każdemu wybrać którą drogą chce podążać. Każdy w ekosystemie gospodarczym ma swoją rolę do odegrania, razem naszą fenomenalną gospodarkę ciągniemy do góry i niech tak pozostanie. Nie ograniczajmy jednak tych, którzy wolą wziąć na siebie więcej obowiązków i ryzyka, w zamian za większe profity. Kibicujmy im, bo część z nich z czasem rozwinie swoje własne biznesy, część zarabiając więcej, więcej wyda. Część zaś – co jest równie ważne – mając taki swój zakątek dopasowany do swoich potrzeb – po prostu będzie wiodła szczęśliwe życie.
Pomóż sobie w bogaceniu się
Na koniec chciałbym poruszyć jedną sprawę, którą możesz być zainteresowany (/na!) jeśli interesuje Cię… no właśnie, stopniowe mądre bogacenie się w oparciu o własne decyzje. Dla takich osób jak Ty napisałem jakiś czas temu ebook, a właściwie kurs-book. Opisuję tam bardzo prostymi słowami kilka rzeczy, które należy wziąć pod uwagę gdy myślimy o tym jak zarządzać swoimi pieniędzmi mądrze i efektywnie. Żadnych skomplikowanych technik, tylko sprawdzone metody.
Polecam bardzo serdecznie z tego prostego powodu, że… to po prostu działa. Na mnie działa od lat, ale – co ważniejsze – działanie potwierdzili liczni czytelnicy, którzy akumulowali kapitał, wychodzili z kryzysów czy zaczynali przygodę z inwestowaniem (niektórzy w komentarzach, przeczytaj sam).
Kluczową sprawą jest to, że na koniec lektury samodzielnie konstruujesz swój indywidualny system. To systemowe, metydoczne podejście przynosi olbrzymie efekty. I właśnie dlatego warto, abyś się tego nauczył.
Zachęcam, bo koszt w zestawieniu z zyskami jest właściwie zerowy. Poświadczył to jakiś czas temu mój znajomy, który od lat zarabiając przyzwoite pieniądze, nie umiał ich utrzymać w miejscu. Po kilku miesiącach powiedział „dzięki stary! Musze się pochwalić, że dziś… moje oszczędności dobiły do 10 000 zł. Pierwszy raz! Zestawiając to z kosztem kursbooka, inwestycja naprawde zacna”.
Kursbook nazywa się – a jakże – „Jak się ogarnąć finansowo?” i dostępny jest pod tym linkiem. Zachęcam do przejrzenia także bogatszych pakietów!
Zostań na dłużej:
Ja nazywam się Marek Czuma, a to jest Blog Republikański
Piszę do Ciebie Prosto z Łodzi
No niestety Państwo bardzo duzo zabiera dla firm…. niestety. Przez to cierpi i pracodawca i pracownik i robi się kula śnieżna bo odbija się to na gospodarce. Głupie myślenie polityków.
Rozpoczęcie działalności wymaga wiele determinacji, samodyscypliny i podnoszenia własnych kompetencji, a to opłaca się tylko w dłuższej perspektywie. W tym wypadku niezwykle ważna jest znajomość rynku, jego specyfiki i rządzących nim praw.