
Autorka wpisu jest Pedagożką, cukiernikiem i mikro-przedsiębiorcą, instruktorką ZHR, Mamą 4 dzieci i Córką internowanego w stanie wojennym. Prywatnie jest także moją siostrą – ten krótki tekst dedykujemy wszystkim tym, którzy w trudnych chwilach swojego życia szukają w sobie siły i dzielności.
13 grudnia – jeden z momentów, który nas testuje
Nie było mnie na świecie, kiedy wprowadzono stan wojenny. Na szczęście. Mam kiepską pamięć ogólnie do dat. Całkiem nieźle zapamiętuję za to ludzkie przeżycia, słowa, emocje.
I 13-ty grudnia zawsze kojarzy mi się z tym co zostało opowiedziane przez bliskie mi osoby. A jeszcze bardziej z tym, jak one sobie poradziły.
Pamiętam, że przyszli już o północy i aresztowali mojego Tatę. Ani on, ani Mama nie wiedzieli co dalej będzie się z nim działo (dziś wiemy jak to się potoczyło, ale wtedy? Wtedy właśnie pierwszy raz usłyszeli hasło „stan wojenny” w środku nocy). Mama została sama w domu z dwójką dzieci: jedno miało dwa lata, drugie półtora miesiąca. Bez teściów czy rodziców pod bokiem. Sama. Ze świadomością, że być może aresztują również ją (bo też należała do tych „niebezpiecznych”), a wtedy jej dzieci trafią do domu dziecka. To na szczęście nie nastąpiło, ale sama ta perspektywa jest dla mnie co najmniej przytłaczająca.
Jesteśmy Panami samych siebie – to My decydujemy o naszej postawie
Urzeka mnie jednak w tej sytuacji jedna rzecz: NIGDY nie słyszałam od mamy użalania się nad swoim ciężkim losem ani smutnych wspomnień o tym, jak wiele zostało jej wydarte i zabrane (a wg mnie zostało zabrane i wydarte dużo. Jej i reszcie rodziny).
Słyszałam za to opowieść o obcych ludziach którzy przychodzili z pomocą rodzinom internowanych. Słyszałam o chłopaku który przyniósł mąkę, bo zrzucili się klasą żeby pomóc. O ojcu Miecznikowskim, który u jezuitów organizował wsparcie dla rodzin internowanych. Nie tylko ja to słyszałam, bo w listach do Taty Mama napisała: „Jest strasznie dużo dobrych ludzi”. To taka postawa Superbohaterki, która nie mając wpływu na to, że żyje w podłych czasach, nie mając wpływu na to, jak inni krzywdzą, na prawdę widzi to, że są ludzie którzy są dobrzy.
Dzięki Mamo, że taka właśnie jesteś. Trzeźwo myśląca i dostrzegająca zło, ale koncentrująca się na tym co dobre. Tak naprawdę. Może dlatego starcza Ci siły, żeby do tej pory, bez przerwy, ciągle i ciągle robić dobro i widzieć ludzi dla których coś dobrego można zrobić?
Strasznie wysoka ta poprzeczka, dziękuję.
P.S. Chyba nie tylko mnie urzekła postawa dostrzegania dobra i dobrych ludzi. Bo książka, która jest zbiorem relacji, listów i dzienników osób internowanych i ich rodzin nosi właśnie tytuł, który jest fragmentem listu mamy: „Jest strasznie dużo dobrych ludzi”…
Od Autora Bloga: